Astronomowie odkryli pierwszą znaną nam zorzę polarną poza Układem Słonecznym. Zjawisko jest 10 000 razy bardziej intensywne od obserwowanych w Układzie Słonecznym. Zorzę odkryto na obiekcie o tak małej masie, że znajduje się ona na granicy pomiędzy gwiazdą a brązowym karłem.
Cała obserwowana przez nas aktywność magnetyczna tego obiektu może zostać wyjaśniona przez przyjęcie, że to potężne zorze polarne. To wskazuje, że aktywność zórz zastępuje aktywność koronalną w brązowych karłach i mniejszych obiektach – mówi Gregg Hallinan z California Institute of Technology.
Obiekt LSR J1835+3259 był obserwowany za pomocą urządzeń Karl G. Jansky Very Large Array oraz teleskopów Hale’a i Kecka. Dzięki obserwacjom wiemy, że położony 18 lat świetlnych od Ziemi obiekt ma charakterystyki niespotykane u obiektów bardziej masywnych.
Brązowe karły to obiekty gwiazdopodobne. Są bardziej masywne od planet, jednak zbyt mało masywne by rozpoczęła się w nich, właściwa gwiazdom, reakcja termojądrowa. Obserwacje LSR J1832+3259 pozwoliły stwierdził, że tego typu obiekty mają zewnętrzną atmosferę, w której pojawiają się zorze polarne. W gwiazdach mamy do czynienia z innym typem aktywności magnetycznej.
Nowo odkryta zorza wydaje się zasilana przez słabo rozumiany proces dynama magnetohydrodynamicznego podobnego do tego, jaki zachodzi na większych planetach Układu Słonecznego. Ziemskie zorze polarne tworzą się w inny sposób, są wynikiem interakcji wiatru słonecznego z polem magnetycznym naszej planety. Zjawisko, które obserwujemy na tym obiekcie wydaje się wywołane tym samym procesem, co podobne zjawiska zachodzące na Jowiszu. Jest jednak tysiące razy silniejsze. To z kolei sugeruje, że możemy wykryć zorze polarne na planetach pozasłonecznych, z których wiele jest znacznie bardziej masywnych niż Jowisz – wyjaśnia Hallinan.